Korwin-Mikke o gwałcie: “Jeśli nie krzyczy, to widać tego chce”. Ekspert obala wypowiedź polityka

Autor Piotr Burakowski - 16 Września 2020

Janusz Korwin-Mikke skomentował wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który złagodził karę młodego mężczyzny. “Czternastolatka nie została zgwałcona, bo nie krzyczała, kiedy 26-letni mężczyzna dobierał się do niej” – brzmiało uzasadnienie wyroku. Lider partii KORWiN i członek Konfederacji ocenił, że “jeśli nie krzyczy, to widać tego chce”.

"To co robią sądy woła o pomstę do Nieba. Sędzia, który uznał argument, że gwałcona dziewczyna nie krzyczała, jako powód do obniżenia kary natychmiast powinien mieć wszczęte postępowanie dyscyplinarne i stracić możliwość orzekania. Państwo musi stać po stronie ofiar!" – ocenił sprawę na Twitterze dziennikarz Onetu Andrzej Gajcy.

Wypowiedź odrzucają nawet członkowie Konfederacji

Do słów dziennikarza w charakterystycznym już dla siebie stylu odniósł się Janusz Korwin-Mikke:

"P. Gajcy zwariował. To kryterium działa od 6000 lat!!! Jeśli nie krzyczy, to widać tego chce. Jak bez tego odróżnić ofiarę – od dziewczyny, która owszem, chętnie... ale potem oskarża o gwałt, bo boi się taty? To jakiś ruch WPM – White Pussy Matters; możliwość dowolnych oskarżeń" – przekonywał Janusz Korwin-Mikke, czym wywołał wiele krytycznych komentarzy.

"Panie Januszu, ten wpis jest szkodliwy i mija się z prawdą. Niech Pan to lepiej usunie" – odpowiedział poseł Konfederacji Michał Urbaniak. Podobne zdanie wyraził inny członek partii, Robert Winnicki, który napisał: "Fundamentalnie się z Panem nie zgadzam i uważam tę opinię za bardzo szkodliwą, Panie Januszu".

Komentarz polityka ocenili także "zwykli" internauci. "Tak sobie myślę, choć to głupie, ale i tak napiszę – a co jeśli dziewczynka była tak przerażona, że nie mogła z siebie wydobyć żadnego dźwięku? – zwrócił uwagę użytkownik Twittera.

Lecz znalazły się również głosy poparcia, jak np.: "Bardzo mądre słowa, wiele kobiet robi wszystko, żeby zostać ofiarą. A potem wielki płacz i szukanie winnych wszędzie tylko nie w sobie... za często kobiety szukają problemów" – stwierdził internauta.

Gwałt okiem seksuologa

Jak na wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego patrzą zaś eksperci? – Według jednego z najpopularniejszych na świecie podręczników psychiatrii (Kaplan & Sadocks, "Synopsis of Psychiatry") gwałt jest zmuszaniem niechętnej ofiary do podjęcia aktu seksualnego – przybliża dla AntyFAKE.pl prof. dr hab. med. Andrzej Kokoszka, psychiatra, seksuolog, psychoterapeuta, kierownik II Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

– Bardziej szczegółowo gwałt opisano w jednym z najlepszych podręczników seksualności człowieka Bacrofta: "Gwałt (czyli w języku prawnym zgwałcenie) obejmuje penetrację pochwy, odbytnicy lub ust prąciem bez zgody osoby poszkodowanej i w sytuacji, w której sprawca nie miał żadnych podstaw, by domniemywać przyzwolenia ze strony ofiary na swój czyn" – dodaje ekspert.

– Z tego punktu widzenia, brak krzyku, oznak walki nie ma znaczenia dla uznania postępowania za gwałt. Jakiekolwiek oznaki braku zgody oznaczają gwałt. To zamyka sprawę z psychologicznego, seksuologicznego i psychiatrycznego punktu widzenia – podsumowuje prof. dr hab. med. Andrzej Kokoszka.

“Janusz Korwin-Mikke nie żyje?”. Popularny serwis manipuluje czytelnikamiCzytaj dalej

Sąd Okręgowy a sprawa czternastolatki

Sprawa czternastolatki sięga grudnia 2016 roku. To wtedy dziewczyna miała zostać zgwałcona przez 26-letniego kuzyna, co stwierdził sąd pierwszej instancji. Twierdzono, że nastolatka płakała i krzyczała: "Nie chcę tego". Mężczyzna otrzymał karę trzech lat więzienia, ale wyrok został złagodzony przez Sąd Apelacyjny.

"Gazeta Wrocławska" opisywała, że czternastolatka przyjechała do rodziny na święta. 26-latek wrócił około trzeciej nad ranem pijany z imprezy. To wtedy, jak potwierdził wyrok Sądu Okręgowego, doszło do gwałtu.

Kuzynostwo spało razem, ponieważ w domu nie było wiele miejsca. Z relacji pokrzywdzonej i jej obrony, a także w oparciu o wyrok sądu pierwszej instancji wynika, że gdy 26-latek położył się do łóżka, w którym spała czternastolatka, zaczął ją całować i rozbierać.

"Sąd Okręgowy, skazując go za gwałt, stwierdził, że dziewczyna odpychała go i próbowała się odsuwać. Płakała i mówiła "nie chcę tego". On nie zważał na to. Dokończył stosunek. Dopiero po kilku miesiącach dziecko powiedziało mamie, co się stało. Zawiadomiona została policja i wszczęto śledztwo" – czytamy w "Gazecie Wrocławskiej".

Jak na sprawę patrzy Sąd Apelacyjny

Sąd Okręgowy ustanowił wyrok trzech lat więzienia, który został następnie złagodzony przez Sąd Apelacyjny do kary roku pozbawienia wolności w zawieszeniu.

W trakcie kolejnej rozprawy mężczyzna nie przyznał się do winy. Twierdził, że przedstawiona przez obronę wiadomość, w której na komunikatorze internetowym przeprasza czternastolatkę, nie została wysłana przez niego.

W uzasadnieniu sądu drugiej instancji wskazano, że doszło do współżycia z osobą poniżej piętnastego roku życia, aczkolwiek nie było gwałtu. Uzasadniono, że wcześniejsze ustalenia Sądu Okręgowego w sprawie opierały się tylko o "zeznania pokrzywdzonego dziecka".

"Czternastolatka nie została zgwałcona, bo nie krzyczała, kiedy 26-letni mężczyzna dobierał się do niej" – zacytowała "Gazeta Wrocławska" fragment uzasadnienia wyroku wydanego przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu.

– Słyszałam uzasadnienie. Sąd ocenił, że nie było gwałtu, bo moja klientka nie krzyczała, a to znaczy, że sprawca nie używał przemocy. Poza tym sąd zwrócił uwagę, że sama położyła się do niego do łóżka. A przecież gwałt jest zawsze, kiedy jedna ze stron nie wyraża zgody na współżycie. A z relacji pokrzywdzonej wynika jasno, że nie chciała i odpychała sprawcę – oceniła pełnomocniczka pokrzywdzonej mecenas Justyna Beni.

Rzeczniczka Sądu Apelacyjnego sędzia Małgorzata Lamparska powiedziała "Gazecie Wrocławskiej", że na nadzwyczajne złagodzenie kary wpłynęły dwie rzeczy.

DZISIAJ GRZEJE:

  1. Koronawirus zakaża mózg? Potwierdzają to kolejne badania
  2. Pracodawca może zwolnić pracownika za odmowę szczepienia? Tak, to prawda

Pierwszą był fakt, że zawiadomienie pojawiło się kilka miesięcy od zdarzenia. Drugim argumentem było zaś to, że kilka dni po dacie przestępstwa ofiara kończyła 15 lat. – Współżycie z taką osobą – oczywiście dobrowolne – nie jest przestępstwem – podsumowała Małgorzata Lamparska.

Źródło: AntyFAKE.pl, "Gazeta Wrocławska"
Foto: Wikimedia.org

Następny artykuł
Nie przegap najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj antyfake.pl na: Google News