Stanisław Piotrowicz i leki dla żony. Ekspert podważa tłumaczenia polityka

Autor Michalina Kobla - 8 Sierpnia 2019

Sejm, a szczególnie to, co dzieje się wewnątrz jego siedziby, wzbudza w ostatnim czasie wyjątkowe emocje obywateli. Wszystko przez niemałą aferę, związaną ze szczegółami lotów marszałka Marka Kuchcińskiego rządowymi samolotami oraz śmigłowcami. Podczas jednego z nich politykowi miał na pewno towarzyszyć Stanisław Piotrowicz, przewożący rzekomo pilnie lek dla swojej żony. Specjalista w dziedzinie immunologi i terapii zakażeń podważył jednak te tłumaczenia.

Sejm VIII kadencji po raz ostatni zbierze się we wrześniu tego roku, a w październiku zostaną przeprowadzone kolejne wybory parlamentarne. Ostatnie cztery lata bez wątpienia zostaną zapamiętane między innymi przez pryzmat głośnej afery samolotowej z udziałem Marka Kuchcińskiego, ale - jak się okazało - także innych polityków obozu rządzącego. Sprawa w dobitny sposób pokazała opinii publicznej, jak realnie prezentują się wydatki najważniejszych osób w państwie. Czy ujawnione informacje na temat podejścia posłów do korzystania z zasobów budżetu państwa wpłyną na wynik wyborów? Tego dowiemy się oczywiście dopiero jesienią.

Sejm: Stanisław Piotrowicz tłumaczy lot z Markiem Kuchcińskim

Niektórzy politycy już dziś starają się jak najskuteczniej tłumaczyć z afery, której stali się częścią. Wśród nich znalazł się Stanisław Piotrowicz. Poseł w rozmowie z Onetem opowiedział, że w dniu lotu jego żona "była w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie i otrzymała lek, który może być przewożony tylko w stanie silnego zamrożenia". Jako że podróż do ich domu ma trwać co najmniej pięć godzin, Piotrowicz zdecydował się na przelot z Kuchcińskim:

"Ta okoliczność sprawiła, że poszukując możliwości szybkiego dotarcia do domu i dowiezienia leku tak, żeby go można schować do zamrażarki, dowiedziałem się, że marszałek będzie leciał tego dnia do Rzeszowa. Skorzystałem z jego uprzejmości.(...) Traktuję ten lot jako wypadek losowy, żeby nie powiedzieć, że był to stan wyższej konieczności."

Piotrowicz zapewnił też, że jeżeli zostanie mu wystawiony rachunek za ten lot, na pewno go pokryje. Dodał, iż ma stosowną dokumentację medyczną, tłumaczącą potrzebę przewiezienia leku w takiej formie.

Kuchciński rezygnuje. Tłumaczenia obozu władzy noszą znamiona manipulacji informacjami?Czytaj dalej

Lekarz podważa tłumaczenia posła

Redakcja Dziennik.pl zdecydowała się skontaktować w tej sprawie z dr Pawłem Grzesiowskim, ekspertem w dziedzinie terapii zakażeń oraz immunologi. Z perspektywy medycznej, przy braku znajomości nazwy leku, lekarz ocenił:

"Wyobrażam sobie, że w grę wchodzą jakieś preparaty stosowane w chorobach krwi. Obecnie nie wydaje się pacjentowi preparatów krwiopochodnych w stanie zamrożonym. Osocze czy krioprecypitat są przechowywane w stanie zamrożenia, ale stosowane wyłącznie w obszarze medycznym, bo może to zrobić jedynie uprawniona służba krwi. (...) Nie wydajemy leków pacjentom w postaci niegotowej do użycia (...). Natomiast są wyjątki, biorąc pod uwagę kwestie ściśle medyczne - istnieją leki, głównie z zakresu czynników krzepnięcia krwi stosowane w hemofilii, które wymagają rozpuszczenia przed podaniem w przypadku krwotoku."

Lekarz dodał także, iż jego zdaniem tłumaczenie w taki sposób lotu rządową maszyną jest o tyle nieuprawnione, że "wszystkie preparaty termowrażliwe transportowane są w specjalistycznych opakowaniach termoizolacyjnych i czas transportu nie jest liczony w minutach." Poza tym dr Grzesiowski podkreślił, że dopóki nie poznamy nazwy leku, trudno oceniać sprawę z poczuciem pewności. Jak przyznał, medycyna idzie w przód na tyle szybko, że być może mowa tu o specyfiku, który rzeczywiście potrzebuje specjalnego potraktowania. Tego wciąż jednak nie wiemy.

"To wszystko trzeba dokładnie przeanalizować - o jakich lekach mówimy i w jakich sytuacjach są podawane. Ważne jest też, czy stosowano je wielokrotnie, czy jednorazowo - to byłoby zdecydowanie bardziej wiarygodne."

Jak stwierdził ekspert, na ten moment nie możemy mieć pewności co do tego, jak wiarygodne były słowa Stanisława Piotrowicza. Warto jednak pamiętać o wątpliwościach specjalisty, dopóki nie poznamy szczegółów sprawy.

Następny artykuł
Nie przegap najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj antyfake.pl na: Google News