Czarnobyl: Ile ofiar było naprawdę? Odpowiedź jest niejednoznaczna
Autor Michalina Kobla - 16 Sierpnia 2019

Czarnobyl: Ile ofiar było naprawdę? Serial nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości

Czarnobyl: Ile ofiar było naprawdę? Jak twierdzi dr Stanisław Latek z Państwowej Agencji Atomistyki, "wszystko zależy od sposobu obliczania i tego, kto liczy". Gigantyczne liczby, które zobaczyli widzowie popularnego serialu HBO, nie mają jednak pokrycia w większości raportów oraz opinii ekspertów.

Czarnobyl: Ile ofiar było naprawdę? Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie, gdyż należy brać pod uwagę opinie wielu ekspertów, instytucji, organizacji, nie zapominając o tym, że część przypadków mogła zostać przemilczana lub ukryta. Poza tym różne raporty w różny sposób interpretują także status ofiary - niektórzy specjaliści piszą o osobach, które zmarły w czasie wybuchu lub tuż po nim, a niektórzy wliczają także ludzi ze skróconą (rzekomo wskutek następstw eksplozji) długością życia.

W epilogu serialu "Czarnobyl" HBO odnajdujemy informację, że liczba ofiar śmiertelnych waha się od 4 do 93 tys. Władze ZSRR w 1987 roku miały za to przekazywać wieści o 31 ofiarach. Rozstrzał jest na tyle duży, iż trzeba go sprawdzić. Chociaż całkowitej liczby nie poznamy prawdopodobnie nigdy, możemy spróbować dotrzeć chociaż do zbliżonej.

Czarnobyl: Ile ofiar było naprawdę?

W 2005 roku tzw. Forum Czarnobylskie (Międzynarodowa Agencji Energii Atomowej, Światowa Organizacja Zdrowia, agendy ONZ, rządy Białorusi, Rosji i Ukrainy) opublikowało raport, w którym przekazano, iż wskutek następstw wybuchu w elektrowni zmarło mniej niż 50 osób, a około 4 tys. jest jeszcze narażone na śmierć spowodowaną przez choroby łączone z napromieniowaniem.

Rok później swój raport opublikowało za to Greenpeace. Stwierdzono w nim, że skutki katastrofy dotyczą łącznie 2 mld ludzi. 270 tys. spośród nich padnie ofiarami nowotworu, a 93 tys. wkrótce umrze lub zmarło już przez tę samą chorobę.

Czarnobyl: co dawali do picia? Popularny mit, który krąży od dekadCzarnobyl: co dawali do picia? Popularny mit, który krąży od dekadCzytaj dalej

Jak stwierdził wspomniany już przez nas dr Latek, bardziej wiarygodną instytucją jest zdecydowanie MAEA:

"Od razu wysłała swoich inspektorów, którzy robili pomiary promieniowania, byli doradcami rządów krajów najbardziej poszkodowanych, zbierali dokładne dane, konfrontowali je z innymi źródłami. (...) MAEA ma więcej ludzi, środków, ekspertów - nazwiska uznane w świecie naukowym. Znana jest też metodologia ich badań, którą sprawdzono podczas kilku wcześniejszych od Czarnobyla wypadków jądrowych."

Naukowiec wspomniał jednocześnie o tym, że opinie Greenpeace są jego zdaniem mniej obiektywne. Wszystko przez negatywny stosunek organizacji do energetyki jądrowej, a także "pomijanie prognoz mówiących, że w dowolnej populacji ok. 20 proc. i tak umrze na nowotwór". Jest to oczywiście prywatne zdanie specjalisty, jednak rzuca nowe światło na zestawiane ze sobą dane.

Czarnobyl: jak to było?

Prof. Zbigniew Jaworowski, który znany jest z podjęcia decyzji o podaniu ponad 18 mln Polaków płynu Lugola po czarnobylskiej katastrofie, także skomentował liczbę ofiar śmiertelnych. Jego wyliczenia są w dużej mierze oparte na raportach MAEA:

"Na pewno zginęło od promieniowania 28 osób - pracowników elektrowni i ratowników, którzy bezpośrednio brali udział w pierwszych godzinach po wypadku. Ci ludzie umierali w ciągu następnych kilku tygodni do kilku miesięcy na ostrą chorobę popromienną. (...) W sumie ludzi, u których stwierdzono objawy ostrej choroby popromiennej, było 134. Spośród tych 134 osób zmarło 28. W ciągu następnych dwudziestu lat zmarło spośród tych, którzy zachorowali na tę chorobę, jeszcze 19 osób. Ale niektórzy zmarli w wypadkach samochodowych, niektórzy na gruźlicę, niektórzy na zawał serca, niektórzy na inne choroby niemające nic wspólnego z promieniowaniem. Cztery osoby zmarły na choroby, które można by wiązać z promieniowaniem, bo były to choroby szpiku, ale niekoniecznie, bo ludność, która nie była napromieniowana, również choruje na choroby szpiku. Ale gdybyśmy nawet założyli, że tak, to mamy 28 plus 4, to mamy 32 osoby, które mogły zemrzeć wskutek napromieniowania."

Prof. Jaworowski przyznawał także, iż zdarzenia czarnobylskie silniej odbiły się na psychice niż na fizyczności mieszkańców okolicznych terenów. To także doprowadzać miało do licznych chorób oraz dolegliwości, a także panicznego strachu i związanych z nim zaburzeń. W wywiadzie dla Polityki naukowiec opowiedział:

"Raport UNSCEAR (Komitet ONZ do spraw Efektów Promieniowania Atomowego) jasno mówi, że nie ma żadnych naukowych dowodów, by wśród ludności Ukrainy, Rosji i Białorusi zwiększyła się liczba zachorowań na raka lub wystąpiły inne choroby mogące mieć związek z promieniowaniem. Stwierdzono natomiast ogromny wzrost chorób psychosomatycznych – zaburzeń układów oddechowego, trawiennego i nerwowego. Co to oznacza? Że ludzie panicznie bali się i nadal boją zagrożenia, które nie istniało. (...) W pobliżu elektrowni jest niecały kilometr kwadratowy tak skażony, że tuż po wybuchu wyginęły tam drzewa. Reszta tzw. zamkniętej zony nadaje się do zamieszkania, włącznie z wysiedlonym i pustym do dziś miastem Prypeć, położonym 3 km od elektrowni czarnobylskiej. Poziom promieniowania jest tam taki jak w Warszawie."

Profesor skomentował także doniesienia o zwiększonej liczbie nowotworów wśród dzieci:

"UNSCEAR stwierdził 6 lat temu, że na terenach Rosji, Ukrainy i Białorusi wykryto ok. 1800 raków tarczycy u dzieci. Na szczęście nowotwory te są w około 95 proc. całkowicie wyleczalne. Nawet jednak te dane budzą liczne wątpliwości uczonych. Wspomnę tylko o jednej: jest bardzo prawdopodobne, że wzrost liczby raków tarczycy na tzw. terenach skażonych to nie efekt promieniowania, ale skrupulatnych badań ludności, których przed 1986 r. w ogóle nie prowadzono. Wiele spośród raków tarczycy to tzw. nowotwory nieme, które do końca życia nie dają żadnych objawów. Ludzie najczęściej są więc zupełnie nieświadomi, że mają raka. Dowiadują się o tym dopiero wtedy, gdy wykonają specjalistyczne badania."

Warto w tym miejscu odnieść się także do doniesień na temat masowych rzekomo uszkodzeń płodów, które miały być powodowane napromieniowaniem. Z danych UNSCEAR wynika, że na terenach ze zwiększonym skażeniem nie doszło wcale do zwiększenia częstotliwości występowania poronień, umieralności płodów, czy poważnych chorób dziedzicznych. Wpływ na przebieg ciąży wielu kobiet mógł mieć jednak ogromny stres. Panika przed urodzeniem niepełnosprawnych lub zdeformowanych dzieci miała doprowadzić w tamtym czasie do ok. 100 tys. aborcji w Europie, w tym nawet do 2 tys. w Polsce.

Następny artykułNie przegap żadnych najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj antyfake.pl na: Google News